Rozdarcie
Zostawiasz swoje dziecko same. Bez wyjaśnienia, bez pożegnania. Zostawiasz je samo sobie i nie martwisz się tym, jako ono to zrozumie, jak ono to odbierze, co ono będzie czuło. I cała ta wina, całe to niezrozumienie zostaje z nim. I tworzy się w nim tak wielka rana, ogromna, wyjąca dziura w samym środku istnienia. I nie ma możliwości jej niczym zapełnić, nie można jej skleić, nie można od niej uciec. Nie można nic z tym zrobić, ona tam jest, obecna zawsze. Uciekałam od niej całe życie, ale ona zawsze dawała o sobie znać, przypominała o sobie, a ja nie wiedziałam, co to jest, skąd te uczucia. Myślałam, że to już za mną, że twoje odejście, nie ma na mnie wcale dużego wpływu. Ale ta rana była i rządziła moimi wszystkimi działaniami. Przez jej pryzmat patrzyłam na świat, na wszystko wokoło. Każde krzywe spojrzenie, każde nieprzychylne słowo, każda zmiana mimiki twarzy, wszystko odbierałem jako atak na mnie, jako odrzucenie, jako potępienie, jako potwierdzenie mojej bezwartościowości. Zawsze oczekiwałam, że ludzie mnie w końcu odrzucą, że na pewno nie będę chcieli mnie znać, zaprzyjaźnić się ze mną. Szukałam potwierdzenia moich oczekiwań we wszystkim. Najmniejsza oznaka, że ktoś mnie nie chce, była wystarczająca, żebym zamknęła się na powrót i odgrodziła grubym murem od wszystkich. Tak. Tak właśnie było. Tak. Nie mogę tego już znieść. Tej wyjącej rany, która nie pozwala mi normalnie żyć. Teraz to wiem, tato, ojcze, jakkolwiek mogę Cię nazwać, obcy człowieku. Tak, Ty. Jestem na Ciebie wkurwiona. Jestem taka wściekła, tato! Nie mogę uwierzyć, że mi to zrobiłeś. Popatrz. Popatrz! Jak? Jak mogłeś?! TY WIESZ CO JA CZUJĘ?! Jak niewiele Cię to obchodzi. Tęsknię za Tobą, czekam w środku. I nie mogę tego w sobie pogodzić, tej miłości i nienawiści, tego wkurwienia na Ciebie za wszystko, co mi zrobiłeś i tej tęsknoty za Tobą, za moim tatą. Jak można postawić dziecko w takiej pozycji?! A Ty nawet nie wiesz, jak ja się z tym borykam. Jak mi to utrudnia życie, jak cały czas oczekuje zdrady przez innych, jak nie potrafię się otworzyć, bo tak bardzo się czuje zawsze niechciana. Nie chce być nachalna. Boże. Ja tylko chciałam poczuć się ważna. Dla Ciebie nigdy nie byłam. Nie byłam wystarczająca. Boże. To boli. Boli ponad miarę. Nie dziwię się, że zablokowałam w sobie ten monstrualny ból, dziecko nie jest w stanie tego udźwignąć. Nie. To by chyba mnie zabiło. Ja już nie daje rady. Nie potrafią tego znieść. Nie mogę tego wypłakać i wykrzyczeć. To nie ma końca, to jest bezdenne. Karasz mnie swoją ciszą, swoim dystansem i chłodem. Jak każdy mężczyzna mojego życia. A ja stoję rozdarta między tymi sprzecznymi uczuciami, w jednej chwili mam ochotę Cię zabić, kiedy walę w poduszkę pięściami, a w drugiej mam ochotę paść na kolana i płakać, z żalu i tęsknoty za Tobą. To niewiarygodne.