
Szkolna przyjaciółka – LIST
EDIT: Ten list był cześcią mojego procesu odreagowywania i uzdrawiania traumy. Jest surowy, żywy, intensywny, pełen emocji. Wyrzuciłam z siebie to, czego niegdyś nie mogłam. Dzięki temu – ruszyłam naprzód. Już nie niosę w sobie tych emocji. Znalazłam w sobie emaptię i zrozumienie + wybaczenie. Dla siebie samej i dla przyjaciółki z listu. Tak naprawdę my obie byłyśmy straumatyzowane, choć radziłyśmy sobie z tą traumą na zupełnie inne sposoby. Patrzę już dzisiaj zupełnie inaczej na to, co się wtedy wydarzyło – już nie utożsamiam się z emocjami i spojrzeniem z tego listu. Jednak, na pewnym etapie, gdy go pisałam – było to dla mnie prawdziwe. Zostawiam ten list na blogu, aby mógł on posłużyć innym jako furtka do głęboko stłumionych emocji. Jako przykład jak można uwolnić i uszanować nawet te najtrudniejsze odczucia w nas. Pamiętajcie jednak, że to jest etap. Bardzo ważny, ale etap. Nie zatrzymujcie się na nim na zawsze. On ma nas poprowadzić dalej – do głębszego zrozumienia siebie i innych, do akceptacji, uwolnienia i pokoju duszy. Z miłością, Kinga
___________
Zbiegło się w czasie kilka spraw, które otworzyły we mnie furtkę do zdarzeń ze szkolnych lat. Odezwała się do mnie znajoma z dawnych lat. Przeprowadziłam dzisiaj sesję, która uruchomiła we mnie uczucia głęboko schowanego toksycznego wsytdu i poczucia winy. Jest pewna historia, od której uciekałam w sobie, nie byłam gotowa zmierzyć się z emocjami jakie towarzyszyły w mi tamtych momentach, a które potrzebowały odczucia. Zeszłam tam na dno, do tej cierpiącej Kingi, do tej odrzucanej, zaniedbanej, wyszydzanej Kingi i spotkałam się z tym, co tam czekało. Zobaczyłam jedną osobę, od której najwięcej mi się dostało, znajomość, która odcisnęła we mnie bolesne piętno. Przeprocesowałam ciężkie emocje, dałam sobie to, co było potrzebne, ale poczułam, że dla pełnego uwolnienia potrzebuję puścić to jeszcze w formie listu w świat. Czuję, że to musi ujrzeć światło dzienne, ale także mam poczucie, że wiele osób nosi w sobie takie trudne, szkolne historie – może komuś ten list pomoże we własnym procesie.
List.
Pisze do Ciebie ten list bo chce żebyś wiedziała, jakie piętno nasza “znajomość” odcisnęła na całe moje życie. Chcę byś wiedziała co mi zrobiłaś. Czas to w końcu powiedzieć na głos.
Nikt mnie nigdy nie lubił w tamtej klasie, ale ty… Ty byłaś najgorsza. Bo udawałaś moją przyjaciółkę. Byłaś niczym wilk w owczej skórze. Byłaś perfidna, przebiegła, okrutna i po prostu zła. Jedynym czego zawsze pragnęłam, była Twoja przyjaźń. Ja bym wszystko oddała za Twoją sympatię i akceptację, naprawdę. Ty za to pomiatałaś mną, znęcałaś się nade mną psychicznie, wyżywałaś się na mnie, ośmieszałaś, zawstydzałaś, upokarzałaś, i robiłaś to z uśmiechem na ustach. Ogromną cenę zapłaciłam za Twoją przyjaźń. Ogromną.
Uwielbiałaś manipulować moimi uczuciami, bawić się mną jak marionetką – pociągałaś za sznurki i patrzyłaś jak tańczę. Upajałaś się poczuciem kontroli, potrafiłaś jednym słowem, jednym smsem kompletnie mnie zdołować, poniżyć, zgnębić czy posłać do diabła. Równie szybko potrafiłaś tę sytuację odwrócić i udawać moją najlepszą przyjaciółkę, kiedy tylko było Ci to na rękę. A ja żyłam zgodnie ze zmianami Twojego nastroju, prawie jak ze zmianami pór roku. Była pora kiedy byłam przez ciebie lubiana, była pora kiedy byłam wyśmiewana i odrzucana.
Nigdy nie widziałam, co mnie czeka tego dnia w szkole. Czy dzisiaj będziesz mnie lubić, czy nienawidzić? Czy będziesz ze mną rozmawiać i się śmiać, czy będziesz obrażona, będziesz nastawiać wszystkich przeciwko mnie, obgadywać za plecami, szeptać na mój temat po kątach i pławić się w poczuciu zwycięstwa, kiedy ja będę siedzieć sama pod ścianą na przerwie w szkole. Twoje zachowanie wobec mnie nie miało żadnej przewidywalności, ciągle żyłam w napięciu i oczekiwaniu czy za pięć minut się przypadkiem na mnie nie obrazisz.
Byłaś świetną aktorką. Ludzie nie mieli pojęcia o Twojej prawdziwej naturze. Moja własna mama uważała Cię za złotą dziewczynkę! Przez co, to ja zawsze wychodziłam na tą okrutną wobec ciebie (o ironio!) kiedy nie mogłam już pomieścić w sobie tego jadu, który we mnie wlewałaś na co dzień i odpłacałam Ci się pięknym za nadobne. Bo Ty wszystko robiłaś w białych rękawiczkach, nie zostawiałaś śladów. Ciebie wszyscy zawsze lubili bo byłaś miła, byłaś zabawna, byłaś bardzo ładna, byłaś ułożona, zawsze ładnie ubrana, dobrze się uczyłaś… Ale pod tym wszystkim krył się potwór. Ja byłam ubrana byle jak, ja byłam biedna, ja byłam w traumach, ja o siebie nie dbałam, więc byłam łatwym łupem dla innych. Chodząca ofiara losu. Byłam idealną ofiarą dla Ciebie.
Ja byłam jak ten pies, biegałam za Tobą i żebrałam o odrobinę Twojej sympatii. Przybiegałam na każde twoje skinięcie palcem. Ja naprawdę myślałam, pomimo tego co mi robiłaś, że jesteśmy przyjaciółkami. Czułam jakąś taką więź między nami. Bo kiedy było dobrze, to my się całkiem fajnie bawiłyśmy. Ja naprawdę lubiłam spędzać z Tobą czas, kiedy nie traktowałaś mnie jak śmiecia…Myślę, że byłam uzależniona od Twojej sympatii, którą mi dawkowałaś niczym cukierki.
Myślę, że nie zdajesz sobie sprawy ile a razy ja przez Ciebie płakałam. Jak bardzo bałam się chodzić do szkoły, jak prawie wymiotowałam ze strachu codziennie rano. Wylałam OCEAN łez. Ja wierzyłam, że naprawdę jestem “szmatą” jak mnie nazywałaś, wierzyłam że jestem głupia i obleśna. Czułam się nikim, więc chyba osiągnęłaś swoją cel. Im bardziej chujowo się czułam, tym bardziej ty triumfowałaś. Wstydziłam się siebie, każdego dnia. A Ty kochałaś wdeptywać mnie w ziemię, poniżać w oczach innych. Wątpię czy ktokolwiek zdawał sobie sprawę jak bardzo pasywno-agresywną stworzyłaś ze mną relację. Uwielbiałaś patrzeć na moje nieszczęście, jakby dosłownie sprawiało ono Tobie jakaś chorą satysfakcję. Nie miałaś żadnych wyrzutów sumienia. Żadnych. Przeprosiłaś mnie raz… kiedy szłaś do spowiedzi.
Wbijałaś mi nóż w plecy raz za razem. Nigdy się nie czułam przy Tobie bezpiecznie. Byłaś zarówno moim najgorszym wrogiem i najlepszym przyjacielem. Byłyśmy tak naprawdę tylko dziećmi, ja wtedy tego wszystkiego nie rozumiałam, jakie to jest toksyczne, jak dysfunkcyjne, jaka to przemoc. Jak bardzo relacja z Tobą jest lustrzanym odbiciem relacji z moją mamą, z moim dziadkiem. Nie wiem czy Ty zdawałaś sobie do końca sprawę z tego co robisz, może nie, ale krzywda została wyrządzona i to Ty mi ją wyrządziłaś. Chcę byś o tym wiedziała.
Traktowałaś mnie jak powietrze, wyzywałaś, albo wyśmiewałaś z resztą klasy. Oskarżałaś, że coś Ci zrobiłam, że jestem taka i owaka. Jak Ci pasowało, co tam sobie wymyśliłaś. Tyle samo razy się ze mną „godziłaś”, aby spisać ode mnie pracę domową, ściągnąć na sprawdzianie, albo spędzić ze mną czas bo Ci się nudziło. Wydaje mi się, ze ja spełniałam dla Ciebie wiele funkcji, byłam idealną zabawką. Powiedz, czym ja sobie na to zasłużyłam? Co ja takiego Ci kiedykolwiek zrobiłam?!
Ile gniewu, złości, buntu, lęku i niepokoju musiałam na co dzień tłumić; ile toksycznego wstydu we mnie wlałaś; ile poczucia winy – tego się nawet nie da zmierzyć. Tyle tego było. Nie wiem, jak ja to zniosłam, jak to przetrwałam. Wszystko wtedy w moim życiu było nie tak. Ty wiedziałaś, jako jedyna, w jakich warunkach żyje, jakie piekło przechodzę i dowalałaś mi tylko od siebie. Kopałaś leżącego. Nienawidziłam Cię. Z głębi mojego serca. Ale też wciąż pragnęłam Twojej aprobaty, na którą niczym nie mogłam zasłużyć. Nic co zrobiłam nigdy nie wystarczało. Marzyłam o tym, żebyś mnie naprawdę lubiła, żebyś mnie szanowała jak inne dziewczyny. Sądziłam, że coś musi być ze mną nie tak, skoro tak mnie traktujesz. Dzisiaj wiem, że ze mną wszystko było w porządku. Problem był w Tobie!
Nigdy nie zapomnę wycieczki klasowej do sali zabaw. Jak wróciłam do stolika, przy którym były nasze rzeczy i był tam tylko mój jeden plecak, a wasze rzeczy były przy przełożone gdzie indziej. Jak wtedy wszyscy w klasie się obrócili przeciwko mnie. Zostałam sama. Myślałam, że umrę z bólu. Myślałam że nie przetrwam. Zawalił mi się świat.
I pamiętam, kurwa, z dokładnością, jak następnego dnia, stoję na tamtych schodach na holu i po prostu płaczę bo byłam już na krańcu wytrzymałości. Bo wszystko ma swoje granice, nie można tak poniewierać żywym człowiekiem, dzieckiem, i spodziewać się, że ono to wszystko przyjmie! A wy, wy tam stałyście naprzeciw mnie. Stałyście i prowadziłyście dyskusję, czy się ze mną pogodzić czy nie. Pamiętam Ciebie i Twoją pustkę w oczach. Ani jednej emocji w Tobie. Inne dziewczyny przeżywają, rozmawiają, E. nie mogła już tego znieść, że ja tak płacze, ale Ty byłaś jak z lodu. Założę się, że było Ci to nie na rękę, że Twoje koleżanki miały jakieś ludzkie odruchy i poczucie winy. Na Tobie pewnie mój płacz nie robił wrażenia, co najwyżej Cię denerwował. Założę się, że byłaś wtedy zadowolona, że mnie ściągnęłaś na samo dno rozpaczy, niżej się nie dało. Nienawidzę Cię za to.
Nie mogłam nigdy zrozumieć jak mogłaś być tak okrutna. Jak mogłaś traktować mnie w taki sposób. Ja w tamtym okresie chciałam po prostu umrzeć. Ja tak cierpiałam.
Mam nadzieję, że to kiedyś przeczytasz. Będziesz wiedzieć, że to do Ciebie. I już nie ukryjesz się za pięknym makijażem, za ładnym okularami, że nienagannym wyglądem bo nie będziesz mogła ukryć się przed samą sobą. I przed prawdą. Bo Ty wiesz, co mi zrobiłaś. I niech to z Tobą zostanie. To należy do Ciebie.
Ja się z tego wyzwoliłam. Ja powstałam z tego silna. Ja już nigdy nie dam się tak skrzywdzić. Za bardzo siebie samą szanuję i kocham. Ja stanęłam w swojej mocy. I zwracam Tobie cały ten ból, który próbowałaś na mnie przelać. On należy do Ciebie. To jest wszystko Twoje. Być może kiedyś weźmiesz za to odpowiedzialność. Może to przetransformujesz, zmienisz w coś dobrego. Ja wiem, że Twoje życie też było pełne bólu. Ale to Cię nie usprawiedliwia. Pora wyrównać bilans.
Ja byłam dla Ciebie jedynie odskocznią od tego nieszczęścia w Twoim wnętrzu. Czułaś się na chwilę lepiej, kiedy ściągałaś mnie w dół, ale jak nisko byś mnie nie wbiła w ziemię, to nigdy nie zmieni tego, jak czujesz się sama ze sobą. Zwracam Ci cały ten syf, całe ten wstyd, poczucie winy, poczucie bezwartościowości, całą tę krzywdę, całą tą niesprawiedliwość, cały ten jad. Zawracam to do nadawcy, do Ciebie. Ja jestem od tego wolna. Ja zasłużyłam lepiej.
Ja dzisiaj staję za tamtą Kinga, za którą nie stał nikt. Staję na straży jej bezpieczeństwa.
Prawda musi w końcu wyjść na jaw. To nie może zostać pochowane, zmiecione pod dywan, zakopane w moim wnętrzu. Ty nie możesz pozostać kryształowa, nieskazitelna, bo nigdy taka nie byłaś. To jest mój czas. Ja w końcu mam prawo powiedzieć na głos to, co musiałam tłamsić w sobie przez lata. Historię szkolnej przyjaźni, która zrujnowała mnie na lata. Czas na sprawiedliwość. Ja już nie będę dłużej się z tym męczyć, z tą niewypowiedzianą historią. Ja nie mam się czego wstydzić. Pora oświetlić ten mrok światłem.
Kinga.
Jej…straszne to co przeżyłaś. Mam nadzieję że ta osoba przeczyta twój wpis.
Może coś zrozumie choć ja nie wierzę że takie osoby się zmieniają. Wierzę natomiast w to że karma wraca że zdwojoną siłą.
Wierzę, że każdy ma możliwość się zmienić, nie każdy z tej możliwości skorzysta. Dla mojego procesu zdrowienia było ważne, abym puściła to w świat, żebym nie trzymała tego w sobie. Potrzebowałam wyrównania. Również wierzę w karmę. Nie życzę jednak nikomu źle, ja mam perspektywę na to skąd biorą się takie zachowania i wiem, że krzywda zawsze wypływa z krzywdy. Jeśli czegoś życzę tej osobie to tylko uzdrowienia z jej własnych traum.
Przeżyłam coś bardzo podobnego, 4 lata toksycznej ,,przyjaźni” po której tak naprawdę do dzisiaj nie mogę się pozbierać bo nie rozumiałam co się stało i dlaczego. Nie rozumiałam dlaczego wszyscy dookoła szybko się na tej osobie poznali a ja tego nie widziałam i tkwiłam w tym i nie potrafiłam się uwolnić. Byłam jak marionetka. Dopiero teraz kiedy nabieram świadomości również widzę lustrzane odbicie tego co zrobiła ze mną moja matka.
Tak, to niestety tak właśnie jest, że po trudnym dzieciństwie mamy w sobie wpisaną rolę ofiary i przyciągamy potem swoich “katów”. I te znajomości się wydają takie bezpieczne, pomimo że nie są bo przypominają nam o dynamice relacji w naszym domu. Przykro mi, że masz takie doświadczenia za sobą, ale cieszę się, że posiadasz dzisiaj świadomość tego, jak to wszystko funkcjonuje ❤ Trzeba zintegrować traumy, potem można ruszyć naprzód.
Tak dużo mamy wspólnego. Tylko, że zamiast dziadka ja miałam ojca toksyka. Matkę, która nie broniła mnie. Zamiast przyjaciółki to nauczycielka znęcała się na mnie psychicznie. Doprowadziła, że cała klasa odsunęła się ode mnie. Byłam ich pośmiewiskiem. Okrutnie mnie traktowano, wyszydzano. Nie miałam z nikąd wsparcia. Straszne ile tego bólu, cierpienia niepotrzebnego przez lata.